Nie bójmy się mówić o depresji

Nie bójmy się mówić o depresji

O „chorobie duszy”, jej objawach, sposobach leczenia, a także o tym, jak wspierać bliskich zmagających się z depresją – z JUSTYNĄ STAWOWY, lekarzem psychiatrą, kierownikiem Oddziału Dziennego Psychiatrycznego w SPZZOZ Powiatowym Szpitalu Specjalistycznym w Stalowej Woli, rozmawia Tomasz Wosk.

 

– Jak odróżnić zwykły smutek czy okres obniżenia nastroju od pierwszych objawów depresji?

– Antoni Kępiński – słynny polski lekarz psychiatra, pisał, że „smutek jest dolą człowieka”. Ten smutek to coś, czego wszyscy co jakiś czas doświadczamy i to jest element naszego życia. Jeśli doświadczamy go przez 2-3 dni, bo doznaliśmy jakiegoś przykrego doświadczenia, bądź coś nam się nie powiodło, to jest to naturalna emocja. Wtedy zazwyczaj wystarczy wsparcie bliskich, przemyślenie oraz przegadanie tematu i najczęściej ten stan sam znika. O depresji możemy natomiast mówić wtedy, gdy ten obniżony stan dokucza nam przez większą część dnia, lub nawet przez cały dzień, ale przez okres minimum 2 tygodni. Jeśli widzimy, że osoba nam bliska, zazwyczaj pogodna i aktywna, jest nagle od kilkunastu dni niemal non stop smutna, wycofana, brakuje jej siły i energii do działania, to powinna nam się już zapalić „lampka ostrzegawcza”.

– Mimo, że tyle w ostatnich latach się o niej mówi, to depresja wciąż wydaje się być wstydliwym tematem. Wiele osób boi się do niej przyznać nie tylko przed lekarzem, bliskimi, ale przede wszystkim – przed samym sobą. Niektóry postrzegają to, jako coś stygmatyzującego. Dlaczego?

– Być może dlatego, że depresja niektórym osobom kojarzy się z łatką kogoś słabego i gorszego. My, psychiatrzy, często słyszymy od pacjentów, którzy do nas trafiają, że woleliby mieć inne dolegliwości, na przykład kardiologiczne, ortopedyczne czy gastroenterologiczne, ale związane z ciałem. Wtedy dostaliby leki, ewentualnie przeszli jakiś zabieg i w miarę szybko wrócili do zdrowia. Przynajmniej tak to próbują tłumaczyć samym sobie i nam – lekarzom. Takie choroby i takie leczenie jest im po prostu często łatwiej zrozumieć i mimo wszystko – zaakceptować. Tymczasem rozpoznanie choroby u psychiatry, który stwierdził na przykład nerwicę czy właśnie depresję, wiąże się zazwyczaj z koniecznością zmierzenia się z prawdami o sobie, swoich bliskich, a także o relacjach z nimi. I w tym tkwi problem, wiele osób niechętnie się z tym mierzy. Dlatego właśnie od tak wielu pacjentów słyszymy, że woleliby usłyszeć rozpoznanie niepsychiatryczne, a nie, jak to się ładnie mówi – „chorobę duszy”.

– No właśnie, mówi się o depresji jako o „chorobie duszy”, tymczasem pozbawia ona chorego też sił witalnych i można ją odczuwać również w wymiarze fizycznym, poprzez zupełny brak siły do działania…

– Absolutnie tak. I to bardzo często jest trudne do zrozumienia dla bliskich osoby zmagającej się z depresją. Zdarza się, że mówią: masz dwie ręce i dwie nogi, jesteś zdrowy, nic ci fizycznie nie dolega, a ty leżysz w łóżku i nie możesz wstać. Rzucanie do takiej osoby haseł w stylu „weź się w garść” czy „ogarnij się wreszcie”, zupełnie jej nie pomaga, tylko jeszcze bardziej ją frustruje. Bo ona faktycznie nie ma siły. Na tym polega depresja i tym się najczęściej objawia – brakiem chęci i motywacji do działania. Pacjenci po prostu nie są w stanie wydobyć z siebie nawet najmniejszej ilości energii, potrzebnej na przykład do umycia zębów, nie mówiąc już o pracy, czy normalnym funkcjonowaniu w swoich rolach. Z tego powodu mówimy o tym, że nieleczona depresja inwalidyzuje pacjentów, ponieważ oni przestają funkcjonować w życiu rodzinnym, zawodowym oraz społecznym. Nie mają ochoty kontynuować i rozwijać swoich pasji, wycofują się z relacji, unikają spotkań ze znajomymi.

Depresji może również towarzyszyć szereg innych objawów dodatkowych, jak: osłabienie koncentracji uwagi, zaniżona samoocena, brak wiary w siebie i swoje możliwości, poczucie winy i małej wartości, negatywna ocena swoich działań w przeszłości, pesymistyczne nastawienie do przyszłości, zaburzenia snu, osłabione łaknienie i wreszcie myśli i tendencje samobójcze.

Niestety, osób z takimi zaburzeniami jest coraz więcej. O depresji mówi się, że to choroba cywilizacyjna, ponieważ dotyka coraz większą część społeczeństwa. W naszej poradni takich pacjentów również przybywa, obserwujemy stały wzrost w tej grupie. Regularnie pojawiają się nowi pacjenci wymagający naszej pomocy.

– W jaki sposób bliscy mogą wspierać osobę zmagającą się z depresją? Co robić, żeby jej pomóc, a nie jeszcze zaszkodzić?

– Przede wszystkim musimy mieć świadomość tej choroby i wiedzieć, na czym ona polega i jakie są jej symptomy. Właśnie dlatego o niej mówimy i po to 23 lutego obchodzony jest rokrocznie Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. O tej chorobie trzeba mówić z wielu powodów: żeby chorzy się jej nie wstydzili i nie wahali się podjąć z nią walki, a bliscy potrafili ich w tym wspierać. Jak? Nie lekceważmy, nie wyśmiewajmy i nie zostawiajmy takiej osoby samej w chorobie. Wspierajmy ją zrozumieniem, dobrym słowem, ale i działaniem. Bo skoro brakuje jej sił i motywacji do działania, to weźmy na przykład na siebie umówienie jej do psychologa lub do lekarza.

– A co w sytuacji, gdy bliski chce wspierać osobę z depresją, ale ona sama tej pomocy nie chce?

– Tak też się niestety zdarza, ponieważ chory może nie mieć siły i ochoty ani na żadne działanie, ani nawet na rozmowę. I to dla osoby chcącej pomóc może być trudne, bo ona chce przecież dobrze, a jej pomoc jest odrzucana. Nie można się jednak poddawać, jeśli walczymy o powrót do zdrowia kogoś bliskiego, kogoś, kogo kochamy. W tej sytuacji musimy zadziałać trochę z pozycji siłowej i dać choremu jasny sygnał: nie dam ci leżeć i chorować, będę walczył o twoje zdrowie. Wielu chorych ma opory przed pierwszą wizytą u psychiatry, dlatego możemy spróbować zacząć od lekarza rodzinnego, który go zna i do którego ma już jakieś zaufanie, a przede wszystkim wizyta u niego, nie wiąże się z przypięciem żadnej „łatki”. Lekarze rodzinni mają coraz większą wiedzę i świadomość na temat zaburzeń związanych z depresją, psychiatrzy coraz częściej organizują dla nich szkolenia w tym zakresie. Dlatego często już sami zaczynają wprowadzać pacjentom leczenie farmakologiczne. A gdy potrzebują konsultacji ze specjalistą, wtedy kierują chorego na wizytę do psychiatry. To naturalny schemat działania. No, chyba że u chorego pojawiają się myśli i zamiary suicydalne, to wtedy bezwzględnie potrzebny jest kontakt z psychiatrą. Podobnie, gdy pojawią się samookaleczenia, które świadczą o tym, że w człowieku jest już tak duże napięcie, że sam sobie z nim raczej nie poradzi.

– Jak leczy się depresję? Czy wystarczy psychoterapia, czy powinna jej towarzyszyć farmakoterapia?

– To już indywidualna sprawa, każdy pacjent jest inny, mogą być też różne podłoża tej depresji. U jednej osoby mogą ją wywołać jakieś świeże wydarzenia, na przykład śmierć kogoś bliskiego, czy utrata pracy, natomiast u innej przyczynić się do choroby mogą jakieś stare, nieprzerobione tematy, które długo były spychane na bok i wypierane z naszej świadomości. Takie nieprzepracowane problemy lubią się jednak nawarstwić i uderzyć ze zdwojoną siłą. Z pewnością z tym, co było w naszym życiu długo „zamiatane pod dywan”, samymi lekami sobie nie poradzimy, niezbędna będzie psychoterapia. Są też znowu sytuacje, że jeśli pacjent ma poukładane życie oraz prawidłową osobowość i wsparcie otoczenia, a mimo to przytrafi mu się epizod depresyjny, to zazwyczaj wystarczy krótkie leczenie farmakologiczne. Z naszego doświadczenia, ale i statystyk, wynika jednak, że największy odsetek remisji oraz szybszych popraw jest wtedy, gdy łączymy obie metody leczenia, czyli farmakoterapię oraz psychoterapię. Każda z nich jest istotna i skuteczna, ale najlepszy efekt dają w połączeniu.

– Na koniec: czy w przypadku depresji można mówić o profilaktyce, to znaczy o higienie życia psychicznego, która może nas uchronić przed tą chorobą?

– Niestety rzeczywistość, w której żyjemy, nie sprzyja naszemu zdrowiu psychicznemu. Krótki sen, wiele obowiązków i zadań, których się podejmujemy, ogrom bombardujących nas bodźców z każdej strony, ten stres oraz nieustanny pośpiech… To wcale nie jest dla nas dobre. Za dużo bierzemy na siebie i niestety czasami przychodzi moment, że nie jesteśmy już w stanie tego dłużej dźwigać. Dlatego ja radzę swoim pacjentom, aby starali się zawsze zachować równowagę: jeśli mamy okres cięższej pracy i związanej z tym większej ilości stresu, to szukajmy też czasu na odpoczynek, a najlepiej aktywny, czyli sport i ruch, a także na spotkania z przyjaciółmi oraz pielęgnowanie i rozwijanie naszych pasji. Musimy starać się równoważyć w naszym życiu wydarzenia trudne i wywołujące stres, z tymi przyjemnymi i pozytywnymi. To pomoże zachować nam odpowiedni balans.

 

Pamiętaj!

Jeżeli niepokojące objawy w zakresie zdrowia psychicznego mają nasilony charakter albo zauważyłeś je już wcześniej, a obecnie odczuwasz pogorszenie samopoczucia, warto abyś skontaktował się ze specjalistą. Na terenie Powiatu Stalowowolskiego pomocy możesz szukać m.in. w: przyszpitalnej Poradni Zdrowia Psychicznego (tel. 15 843 33 00), a w razie nagłego kryzysu możesz również otrzymać pomoc psychologiczną w Stalowowolskim Ośrodku Wsparcia i Interwencji Kryzysowej (tel. 15 642 52 93). Pomoc psychologiczną dla dzieci i młodzieży świadczy Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna w Stalowej Woli (tel. 883 723 640).