24 marca obchodzimy Światowy Dzień Gruźlicy. Ma to na celu podnoszenie świadomości społecznej na temat zdrowotnych i społecznych konsekwencji tej groźnej choroby zakaźnej.

W 1882 roku dr Robert Koch wyodrębnił bakterię wywołującą gruźlicę co otworzyło drogę do diagnozowania oraz leczenia tej niebezpiecznej choroby, a następnie do wynalezienia szczepionki przeciw niej. Mimo to, gruźlica nie zniknęła, a na świecie – według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), każdego roku choruje na nią ok 10 mln ludzi. Większość z nich, to mieszkańcy Azji oraz Afryki, ale z gruźlicą zmaga się również Europa, w tym również Polska.

W ostatnich latach, w naszym kraju stwierdza się kilka tysięcy przypadków tej choroby rocznie. – W naszej poradni diagnozowaliśmy do niedawna kilkanaście przypadków gruźlicy rocznie. Natomiast w 2022 roku było ich już 25. To niestety wpisuje się w szersze zjawisko, jakim jest wzrost zachorowań na gruźlicę zauważalny od czasu pandemii COVID-19. To dlatego, że w czasie pandemii bardzo dużo różnych objawów chorobowych u pacjentów, przypisywano właśnie COVID-owi. Dodatkowo wyhamowały badania okresowe, na które zakłady pracy wysyłają swoich pracowników, a podczas których, a konkretnie badań RTG płuc, zdarza się wyłapywać zmiany świadczące o gruźlicy. A musimy zdawać sobie sprawę z tego, że gruźlica to bardzo podstępna choroba, ponieważ często przez długi czas nie daje żadnych objawów, lub są one bardzo nietypowe, jak np.: osłabienie, zmęczenie, czy gorszy apetyt. Takie rzeczy najczęściej przypisujemy długotrwałemu zmęczeniu i przepracowaniu. W efekcie chory nie zdaje sobie sprawy, że rozwija się w nim gruźlica, a on  w tym samym czasie może zarażać osoby, z którymi jest w kontakcie – mówi Bożena Nowak, pulmonolog z Poradni Gruźlicy i Chorób Płuc, działającej przy SPZZOZ Powiatowym Szpitalu Specjalistycznym w Stalowej Woli.

Na świecie gruźlica wciąż jest jednym z najważniejszych wyzwań zdrowia publicznego. W dużej mierze dlatego, że łatwo się nią zarazić – gruźlica jest przenoszona drogą kropelkową podczas kaszlu, plucia czy kichania. Jeśli tak wydalone prątki trafią na podatny grunt, czyli kogoś z osłabioną odpornością, to u tej osoby choroba może się rozwinąć. Nie zawsze w sposób natychmiastowy, ponieważ prątki mogą pozostawać nieaktywne w organizmie nawet przez wiele lat i uaktywnić się dopiero pod wpływem jakiegoś osłabienia, często spowodowanego inną, długotrwałą chorobą, np. onkologiczną lub cukrzycą.

– Kiedyś mówiło się o gruźlicy, że to choroba ludzi biednych. Wprawdzie dalej występuje ona głównie tam, gdzie panuje ubóstwo i niedożywienie, ale nie tylko, bo dzisiaj gruźlica to również choroba ludzi zapracowanych: przemęczonych, zestresowanych, źle odżywiających się. Takich, których status finansowy jest dobry, a co za tym idzie – nie przyszłoby im nawet do głowy, że mogą być chorzy na gruźlicę. Dlatego warto się badać podczas badań okresowych, ale nie tylko. Jeśli wiemy, że mogliśmy mieć kontakt z osobą zarażoną, albo obserwujemy u siebie takie objawy jak: długotrwały i przewlekły kaszel, krwioplucie, utrata wagi, gorączka i nocne poty, to lepiej zgłosić się do lekarza i to zbadać. Z gruźlicą jest jak z każdą inną chorobą – czym szybciej zostanie zdiagnozowana, tym łatwiej ją wyleczyć – mówi pulmonolog Bożena Nowak.