O tym, dlaczego czerniak jest tak groźny, co przyczynia się do wzrostu liczby zachorowań na ten nowotwór, jak się przed nim bronić, a także o tym, jakie zmiany skórne powinniśmy pokazać lekarzowi – z JERZYM MACIĄGIEM, lekarzem kierującym Oddziałem Dermatologicznym w SPZZOZ Powiatowym Szpitalu Specjalistycznym, rozmawia Tomasz Wosk.
– W maju obchodzony jest Europejski Dzień Walki z Czerniakiem. Dlaczego ten nowotwór jest tak groźny?
– Nowotworów skóry jest więcej, ale najgorszą sławą – i słusznie, cieszy się właśnie czerniak. Przede wszystkim dlatego, że charakteryzuje się szybkim tempem wzrostu oraz tym, że bardzo łatwo daje przerzuty, ale nie tylko do skóry, ale również do narządów wewnętrznych, w tym ośrodkowego układu nerwowego, nerek oraz płuc. I niestety, taka sytuacja nie daje dobrych rokowań. Dlatego też, tak ważne jest jak najszybsze wychwycenie niepokojących zmian skórnych. Jeśli lekarz dermatolog będzie podejrzewał czerniaka, trzeba taką zmianę wyciąć i ocenić w skali Clarka albo Breslowa. Jeśli nasze podejrzenie się potwierdzi, trzeba poszerzyć diagnostykę oraz dokonać usunięcia tzw. węzła wartowniczego. No i co najważniejsze – pacjent po usunięciu czerniaka musi pozostać pod ścisłym nadzorem dermatologa i chirurga onkologa oraz być poddawany regularnemu badaniu dermaskopowemu. Dla jego bezpieczeństwa, powinno się ono odbywać – przynajmniej na początku, raz na kwartał. Trzeba też pamiętać o pełnej diagnostyce, sprawdzać, czy nie ma przerzutów do organów wewnętrznych.
– Większość ludzi wie o istnieniu tej choroby, ale niewielu jest skłonnych do badania podejrzanych zmian skórnych. Dlaczego?
– To chyba wynika z tego, że w wielu ludziach tkwi jeszcze takie fałszywe przeświadczenie, że jak się „ruszy” jakąś zmianę skórną, to dopiero zaczną się problemy. Zdarza mi się słyszeć takie tłumaczenia od pacjentów z niepokojąco wyglądającymi zmianami, gdy pytam, dlaczego nie przyszli pokazać ich wcześniej, tylko czekali aż zacznie dziać się z nimi coś groźnego. Od lat stanowisko lekarzy dermatologów jest jasne i niezmienne: szybkie rozpoznanie i wycięcie czerniaka w jego początkowej fazie, czyli jeszcze w stadium przedinwazyjnym, daje choremu aż 95-96% szans na przeżycie kolejnych 5 lat. Tymczasem nasze realia są niestety takie, że najczęściej trafiają do nas pacjenci z dużymi, zaawansowanymi w rozwoju, wrzodziejącymi, a czasami nawet krwawiącymi zmianami. Dopuszczenie do rozwinięcia się czerniaka w takim stadium, bardzo źle wróży, przeżywalność takich pacjentów drastycznie spada. Dlatego wciąż powtarzamy jak mantrę: wczesne wychwytywanie i kontrolowanie podejrzanych zmian skórnych jest ogromnie ważne. To może uratować nam życie.
– Czy ta niechęć badania się jest przyczyną wysokiej umieralności Polaków na czerniaka? Ze statystyk wynika, że to aż 30%?
– Zbyt późne diagnozowanie nowotworów jest problemem całej polskiej onkologii. I tak jest w przypadku czerniaka w dermatologii. Wielu chorych bagatelizuje niepokojące objawy i nie zgłasza się na badania dermatoskopowe. A jeśli już to robią, to zbyt późno. I stąd jest tak dużo zgonów wśród pacjentów chorych na czerniaka. Tymczasem zasada jest prosta: im mniejsze zaawansowanie choroby, tym łatwiej ją wyleczyć, a co za tym idzie – tym większe szanse na powrót do zdrowia ma pacjent.
– Co jest przyczyną rosnącej liczby zachorowań na czerniaka w naszym kraju?
– W dużej mierze zmiana stylu życia. Dawniej w większości spędzaliśmy lato i wakacje w Polsce, gdzie nie ma aż tak ogromnej ekspozycji na promieniowanie słoneczne. Wśród Polaków dominuje II fototyp skóry, dlatego też wyjeżdżając na wakacje – co jest w ostatnich latach bardzo popularne – na południe Europy, czy do północnej Afryki, musimy pamiętać o używaniu kremów z filtrem. Bez takiej ochrony, sami narażamy się na rozwój czerniaka. Dlatego tak wielki problem z czerniakiem ma Australia, skolonizowana w przeszłości przez ludzi z I fototypem skóry. Oczywiście nie mówimy tu o rdzennych Australijczykach, którzy mają skórę znacznie lepiej przystosowaną do silnej ekspozycji na słońce. Podobnie jest z mieszkańcami Skandynawii, którzy tak chętnie spędzają lato w ciepłych krajach – ich blada skóra nie jest przygotowana na długotrwałe przebywanie w mocnym słońcu. Stąd taka plaga czerniaka wśród Skandynawów. Groźne są też zimowe wypady mieszkańców naszej części Europy do takich krajów jak np. Egipt czy Maroko. Nasza skóra jest totalnie nieprzygotowana na nagłe przeniesienie w styczniu, czy w lutym, z np. Polski do Afryki. Taka nagła i silna ekspozycja na słońce grozi nie tylko poparzeniami, ale w skrajnych przypadkach nawet czerniakiem. Proszę mnie źle nie zrozumieć – nie mam nic przeciw turystyce do ciepłych krajów, apeluję tylko, że musimy podczas nich pamiętać, o dbaniu o skórę, czyli używać kremów z filtrem i unikać przebywania w największym słońcu.
– I tu wkraczamy w temat profilaktyki czerniaka…
– Ona jest ogromnie ważna. Niestety często bagatelizowana. Dlatego zawsze podkreślam: latem nie wystarczy użyć kremu z filtrem raz dziennie, np. gdy wychodzimy rano z domu na plażę, czy na dłuższą wycieczkę pieszą lub rowerową. Ten krem powinniśmy nakładać co 2-3 godziny, a nawet częściej, jeśli wchodzimy do wody. I nie są to zalecenia tylko na wakacje spędzane na południu Europy, czy w Afryce, ale dotyczą również lata spędzanego w Polsce. Proste nawyki, które mogą nam uratować życie.
– Podsumowując: co powinna zrobić osoba, która zauważyła dziwną zmianę na skórze? Co powinno ją zaniepokoić i sprawić, że udamy się do lekarza?
– Są pewne cechy znamion potencjalnie złośliwych. Po pierwsze: szybko rosną. Jeśli zauważymy nową zmianę, której średnica powiększa się o 2-3 milimetry miesięcznie, trzeba szybko pokazać ją lekarzowi. Zaniepokoić powinna nas również sytuacja, jeśli w obrębie już dawno istniejącej zmiany dzieje się coś nowego, na przykład zmieniła swoje zabarwienie czy też kształt, powiększyła się, lub z płaskiej zrobiła się wypukła. Takie znamiona koniecznie musi obejrzeć lekarz pod dermatoskopem. Ale żeby pójść z tym do dermatologa, wcześniej samemu trzeba być czujnym i wyłapać niepokojące sygnały. Dlatego też zachęcam wszystkich do samobadania raz na kilka tygodni. Przyjrzyjmy się przez chwilę naszej skórze i znamionom, sprawdźmy, czy nie dzieje się coś niepokojącego. A jeśli mamy wątpliwości, nie wahajmy się i umówmy się do specjalisty.
– Teraz każdy będzie mógł pokazać swoje zmiany skórne dermatologom ze stalowowolskiego szpitala w dniach 26 i 28 maja, podczas konsultacji zorganizowanych w ramach akcji „Razem dla zdrowia. Czerniak.”…
– Tak i mam nadzieję, że skorzysta z tej możliwości sporo mieszkańców Powiatu Stalowowolskiego. Robimy tę akcję z myślą o ich zdrowiu i liczymy na frekwencję. Konsultacje będą odbywały się w przyszpitalnej Poradni Dermatologicznej przy ulicy Wyszyńskiego, a także w Ambulatorium. Zapraszamy 26 maja, czyli w piątek, w godzinach 14:00-18:00 oraz 28 maja, czyli w sobotę – w godzinach 10:00-14:00. Wcześniej trzeba się jednak zapisać – albo podczas wykładu nt. „Profilaktyka czerniaka” w Miejskiej Bibliotece Publicznej w dniu 23 maja, na którym również zapraszam, albo telefonicznie – numer jest podany na plakatach.
– A jeśli ktoś chciałby zbadać skórę, ale nie będzie mógł przyjść w tych dniach na konsultacje?
– To zawsze może umówić się na wizytę w naszej Poradni Dermatologicznej. Aby ułatwić pacjentom dostęp do lekarzy dermatologów, uruchomiliśmy w niej niedawno drugi gabinet i teraz codziennie przyjmujemy w 2 gabinetach. Zarówno jako Poradnia, ale i Oddział, staramy się wychodzić z różnymi inicjatywami do społeczeństwa. Dermatologia cały czas jest trochę niedoceniana i mam wrażenie, że w przekazie społecznym ta dziedzina medycyny niewiele może. Tymczasem pamiętajmy, że Oddział Dermatologiczny to nie tylko maści, ale również leczenie biologiczne, na przykład łuszczycy, w co jesteśmy bardzo zaangażowani. Zaczynamy również leczyć w ten sposób atopowe zapalenie skóry, prowadzimy również terapię fotodynamiczną jako możliwość profilaktyki nowotworów skóry, a szczególnie rogowacenia słonecznego.